
Za Mekongiem. Popołudnie w laotańskim zaścianku
Jedno z moich ulubionych wspomnień z Luang Prabang, to przeprawa przez Mekong do wioski po sąsiedniej stronie. Byliśmy strasznie ciekawi tego, co zastaniemy na drugim brzegu. Wsiedliśmy na prom (a raczej pływającą kładkę) i popłynęliśmy się przekonać…
Przeprawa przez rzekę trwa kilka minut.
Odpływamy!
Nie tylko my wybraliśmy się na przejażdżkę;)
Panorama miasteczka Luang Prabang
Czy to już przystań (?;))

Mekong – królowa azjatyckich rzek
To niewiarygodne, że płynęliśmy tylko kilka minut, a nagle znaleźliśmy się w całkiem w innym świecie…
Handlarka z Laosu
Pierwsze, na co trafiliśmy, to oczywiście miejscowy targ. Chcieliśmy zjeść tam jakiś posiłek, ale tym razem nawet na migi nie udało się nam dogadać, cóż, bywało i tak;)
Dzieciaczki z Laosu
Drewniane chaty Laotańczyków
Odkąd wjechaliśmy na teren Laosu, z każdym dniem, coraz bardziej zapominaliśmy, czym jest europejski pośpiech. Żyliśmy w rytmie słońca i księżyca;) Tego dnia, postanowiliśmy przejść się dalej i zobaczyć, co znajduje się za wioską. Nie pożałowaliśmy…
W pewnym sensie przenieśliśmy się do tego, „prawdziwego” Laosu (choć czytaliśmy, że na południu kraju jest jeszcze bardziej „dziko” i nieturystycznie – następnym razem!)
Drogo, dokąd nas zaprowadzisz?
Pola uprawne na tle majestatycznych gór
Laotańskie gospodarstwo
Własnymi ścieżkami – w Azji bydło pasie się samo, na własną rękę;)
Zachód słońca nad laotańską prowincją – czas wracać w stronę rzeki
Jeszcze taki młody, a już wie, czego chce;)
W Królestwie Miliona Słoni to zupełnie normalne, że starsze rodzeństwo opiekuje się młodszym (na wózku jechał jeszcze jeden malec). Rodzina trzyma się razem!
Śliczna dziewczyna z Laosu – kupiliśmy od niej pączki
Ścieżka, która biegnie bliżej rzeki została utwardzona. Z pewnością dociera tu coraz więcej turystów.
Chatka nad Mekongiem
Rower może być babski i różowy, ale ważne, że jest i sprawia radość!
We wsi nie zabrakło i kameralnej świątynki
Zmierzch nad Mekongiem
Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!
Anonimowy
Od takiej brunetki to pączki pewnie lepiej smakują 🙂
mama
Twoje zdjęcia w pełni oddają atmosferę laotańskich wiosek. Czuje się sielski spokój i przyjazne nastawienie mieszkańców. Nie wiem skąd u nas przekonanie o wrogości miejscowych i niebezpieczeństwach rodem z horroru u anakondzie…Patrząc na to widzę nasze wiejskie klimaty ,tylko oprawa inna..Za to dzieciaki rozkoszne jak wszędzie:) Chce się tam być…
Daria Staśkiewicz
To prawda, bardzo nam smakowały;)
Daria Staśkiewicz
Dzięki Mamo, mam nadzieję, że kiedyś uda się Wam tam pojechać, naprawdę warto!:)