
Nadszedł wreszcie wyczekiwany dzień, kiedy po wszystkich laotańskich perypetiach i przygodach (które teraz bardzo mile wspominamy!), wsiedliśmy na pokład samolotu Vietnam Airlines. Podróż trwała ledwo godzinę, a my w duchu dziękowaliśmy losowi, że ominęła nas uciążliwa przeprawa autokarem przez góry (drogą lądową jechalibyśmy minimum 24 godziny).
Hanoi, zwane przez wielu Paryżem Wschodu, przywitało nas zachmurzonym niebem oraz dużo niższymi temperaturami (w dzień ok 17-19 stopni). Od dawna byliśmy przygotowani, że wylądujemy w innej strefie klimatycznej (Wietnam rozciąga się na ok 1800 km z północy na południe, stąd też zahacza o kilka stref klimatycznych), więc nie zamierzaliśmy się tym zamartwiać. To tylko na kilka dni, niedługo znów ruszymy na Południe. Tymczasem, dotarliśmy do wymarzonego Wietnamu i tylko to się liczyło!;)
Co prawda, nasz pierwszy hostel w Hanoi okazał się najgorszym lokum w całej tej podróży (jakiś taki niższego sortu, klitka, plus brak ciepłej wody!), jednak szybko (bo już pierwszego poranka) wymieniliśmy go na lepszy model (wielka komnata na poddaszu z widokiem na miasto za podobne pieniądze). Przeprowadzka zajęła nam 10 minut – dobrze, że się zdecydowaliśmy!
Hanoi to miasto z duszą! Aura wietnamskiej stolicy porwała mnie natychmiast po opuszczeniu hostelu! W jej starówce (która momentami przypominała mi sycylijskie Palermo) zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wciąż mam przed oczami ten azjatycki kogel-mogel. Te stare, wąskie i nieco obdrapane kamieniczki! Te nieuporządkowane alejki, pełne wciągających zakamarków! Te przeciskające się między obywatelami skutery; zgiełk i wrzawa (wielka odmiana po spokojnym i zahukanym Laosie), kolory i zapachy straganów na targowisku, Wietnamki w tradycyjnych, stożkowatych kapeluszach (one naprawdę wszędzie je noszą!). Cały ten chaos, który niewprawionych może przyprawić o zawrót głowy, mnie przyprawiał o walenie serca (oczywiście z ekscytacji;)).






Wewnątrz głównie chińszczyzna (jeśli chodzi o jakość) ale i tak bardzo nam się podobało! Każdy może tam trafić coś dla siebie. Właśnie tam zakupiliśmy niedrogie i ładne pamiątki:)
Przechadzamy się alejkami
Stoisko z suszonymi grzybami

A panowie z sąsiedniego stolika poczęstowali nas wódeczką;)
mama
Fajne,egzotyczne miasto,i tyle się dzieje! Babcia była,Córcia była-teraz kolej na mnie? Wchodzę w to!
Daria Staśkiewicz
Hanoi to najciekawsze z odwiedzonych przez nas w Azji miast (poza Singapurem ale to z kolei inna bajka), dlatego chętnie bym tam wróciła (czuję ogromny niedosyt), a jeszcze chętniej z Wami!:)
Anonimowy
Jak Wy jedliście też pałeczkami czy były normalne sztućce ??? / Sęku
Daria Staśkiewicz
Zależy co Sęku:) Najczęściej pałeczkami (dania z ryżem lub makaronem) lub łyżką i pałeczkami (zupy). Zwykle jadaliśmy w miejscach nieturystycznych, gdzie do dyspozycji nie było europejskich sztućców;) Pozdrowionka!
Anonimowy
No to ten kto nie umie jeść pałeczkami to by miał problem albo nie najedzony albo pół dnia spędzenia nad talerzem hehe 😛 Zupa łyżka i pałeczki ciekawe rozwiązanie heh Pozdrawiam 🙂 / Sęku
Daria Staśkiewicz
Sęku szybciutko byś ogarnął, to nic takiego! Najpierw kilka dnia nauki a potem kilka tygodni praktyki – i po sprawie;)