
Skacząc po dachach jak Aladyn… w Fezie
Arabskie kraje fascynowały mnie od dziecka. Oglądając w kinie skaczącego po dachach Aladyna, wiedziałam, że kiedyś chcę czmychać po budynkach jak on lub też fruwać na perskim dywanie nad wąskimi uliczkami miasta Agrabah. Będąc kilkuletnią dziewczynką, wykreowaną przez Disneya rzeczywistością – animowanymi krajobrazami oraz muzyką – zostałam dosłownie oczarowana.
Wiedziałam, że kiedyś sama muszę udać się do kraju z podobną, a najlepiej identyczną architekturą. Okazja po raz pierwszy pojawiła się, kiedy skończyłam 14 lat. No, może nie żeby od razu hycać po dachach, ale przynajmniej doświadczyć zgiełku w starej dzielnicy Kairu;) Mój zachwyt tylko pogłębił się kiedy spacerowałyśmy z Mamą po medynie Damaszku, Wielkim Bazarze w Stambule czy innych muzułmańskich miastach. O samym Maroku nasłuchałam się wielu opowieści od członków rodziny i znajomych. Wszyscy podkreślali, jaki to barwny i względnie bezpieczny kraj. Któregoś dnia natknęłam się na film dokumentalny, a moją uwagę przykuł Fez, miasto, które wydało mi się kwintesencją arabskiej medyny. Program tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że muszę się do Maroka się wybrać i to jak najszybciej, a jeśli tylko plan się uda, to z obowiązkowym przystankiem w Fezie. Bardzo chciałam, by także Maciek poczuł ten klimat. Kiedy w październiku postanowiliśmy wybrać się do Andaluzji, pomysł, by przedłużyć i uzupełnić ją o Maroko okazał się strzałem w dziesiątkę!;)
Wyobraźcie sobie naszą dezorientację, gdy po 5 godzinach jazdy autobusem przekroczyliśmy bramę medyny, teleportując się w czasie i wstępując do krainy tego niewyobrażalnego rozgardiaszu. Przez 1,5 godziny błądziliśmy w zatłoczonych uliczkach, szukając gościńca na naszą kieszeń. W końcu, gdy ramiona już mocno dawały o sobie znać, udało nam się stargować cenę za 2 noce w Riadzie Dar Assia w sercu starówki. Odświeżyliśmy się, zmieniliśmy ciuchy na świeże i znów ruszyliśmy przed siebie, na przeciw opiniom, że „samemu po Fezie chodzić nie da rady”;)
Kawiarnie na dachach Fezu są niczym życiodajne (zwracają siły po 5h wędrowania;)) oazy spokoju… Popijając kawę lub słodką miętową herbatkę, można podziwiać z nich panoramę miasta oraz odsapnąć od zgiełku i hałasu, który panuje na dole – w labiryncie uliczek…
Podziwiamy widoki
Spojrzenie na Fez ze wzgórza, na którym spoczywają Marynidzi w swych grobowcach
Pomału żegnamy się z Fezem
Niebo całkiem się zachmurzyło, znad ranem ruszamy dalej!
Jeszcze tylko ostatni tajine z pulpecikami mięsnymi typu kefta na kolację – w sąsiedztwie Bramy Bab Bu Dżelud,
I pyszny kuskus z gotowanymi warzywami – bez wątpienia w Maroku odżywialiśmy się dużo zdrowiej niż w Andaluzji (choćby ze względu na ceny)
Porcja aromatycznych przypraw, jedne z ostatnich w Fezie nawoływań muezina.
Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]
Anonimowy
Architektura faktycznie zachwyca. Ogrody Andaluzyjskie wygladają przepięknie! A Maćka podziwiam za stanowczość, ze mnie by wyszła taka mamla i zaraz bym dychę dała 😀 A.
Daria Staśkiewicz
Dzięki kochana! Gdyby nie Maćka stanowczość, to byśmy wrócili spłukani i sfrustrowani. Kraje arabskie wymagają asertywności i pewności siebie;)
Maciej Wojtas
Moje pierwsze skojarzenie było inne, bardziej filmowe: Jason Bourne grany przez Matta Damona skaczący po dachach 😉
Agnessgal
Powiem tylko WOW �� zawsze zazdroszczę ludziom, którzy mają odwagę podróżować w taki sposób- to naprawdę bardzo inspirujące! Zazdroszczę ❤
Jak Dojade Do
Jakoś nigdy mnie Fez nie kusił do zwiedzania, ba nawet ten region mnie nie ciągnie. Ale muszę przyznać, że na zdjęciach wygląda pięknie. Ja bym pewnie utknęła w miejscu gdzie jest jedzenie i już.
Aleksandra Stromecka
Wiele z tych miejsc przypominało mi Marakesz, który był dla mnie tak egzotyczny, tak dziwny i tak wciągający, że gdy ochłonęłam znów pragnę tam wrócić. Ale może tym razem wybiorę jednak Fez, bo wygląda niesamowicie i mnie wciągnął na tych zdjęciach. Tylko tym razem zabiorę ze sobą Ukochanego, bo jednak po Maroku wygodniej podróżować z mężczyzną i to nie tylko do stanowczego odpowiadania.
Daria Staśkiewicz
Hahaha też pasuje;) Pozdrawiam!
Daria Staśkiewicz
Dziękuję, choć to nie jest tak, że jesteśmy super odważni i się niczego nie boimy;) Ja się zawsze czegoś przed wyjazdem obawiam. Ale zdecydowanie warto zaryzykować, jeśli chce się spełniać marzenia! 🙂
Daria Staśkiewicz
My mieliśmy raczej odczucie, że Fez jest bardzo autentyczny, natomiast Marrakesz nieco przereklamowany i na dłuższą metę męczący… Zdecydowanie po krajach arabskich lepiej jeździć z facetem, bez Maćka nie odważyłabym się na taką samodzielną wyprawę. Cieszę się, że zdjęcia się podobają i choć trochę inspirują:) Pozdrawiam!
Daria Staśkiewicz
Polecam Fez z całego serca i jestem szczęśliwa, że zdjęcia dobrze ukazują jego wyjątkową atmosferę:)Zapraszam ponownie!
TuiWszedzie
W miejscach, które odwiedzamy najbardziej cenimy ich autentyczność. Nieważne czy to ruchliwe miasto czy jakiś odcięty od świata zakątek. Oglądając Twoje zdjęcia i czytając relację odnoszę wrażanie, że w Fezie byśmy ją odnaleźli 😉
Daria Staśkiewicz
Bardzo miło mi to słyszeć! Też mi się tak wydaję! Fez, mimo, że trochę turystów tam spotkaliśmy, zachowuje atmosferę zamierzchłych czasów. Takiego miasta nigdy wcześniej nie widziałam i szczerze je polecam. Pozdrowienia i dzięki, że tu zajrzeliście:)