
Transylwania – autotopem do zamków Bran i Rasznow
Jeszcze wieczór wcześniej (w pociągu do Braszowa), postanowiliśmy przenocować w hostelu The Rolling Stone – noc zapowiadali deszczową, nie chcieliśmy zaczynać przygód od rozbijania się po ciemku, no i ta kusząca wizja porannego prysznica po 20 godzinach spędzonych w drodze… Pierwszy poranek, jaki przywitał nas w Transylwanii był szary, a jednak zwiastował jakąś rześką aurę. To właśnie w niedzielę odetchnęliśmy pełną piersią. Wakacje. Wolność. Czas się zrelaksować;)
Ogarnęliśmy się możliwie jak najprędzej, plecaki zostawiliśmy w przechowalni na dworcu (znów 10zł od bagażu za dobę), zakupiliśmy prowiant i już staliśmy na wylotówce w stronę Zamku Bran, z kartonem w ręku i kciukiem wystawionym w górę. Jak kiedyś!;) Zbyt długo nie postaliśmy. Kilka minut uśmiechania się do mijających nas samochodów i znów mknęliśmy przed siebie. Trafiliśmy na całkiem sensownego kierowcę, który przez 30km opowiadał nam ciekawostki o regionie i kraju. Podwiózł nas pod samą warownię, która jak się szybko okazało, do kameralnych nie należała. Wokół niewielkiej, upiększonej wieżyczkami i basztami twierdzy, roiło się aż od turystów, straganów i pensjonatów (przypominających te z naszych polskich Karkonoszy). Wokół nas malownicze Karpaty, lokalne domki też niczego sobie. Ale nie. W takim hałasie i tłumie zwiedzać nie będziemy. Postanowiliśmy poszukać miejscówki „z widokiem” i właśnie tam wypić nasze pierwsze na tej wycieczce i jakże zasłużone wino, w które wcześniej nie omieszkaliśmy się zaopatrzyć;) Idąc podzamczem, zauważyliśmy biały krzyż, ustawiony samotnie na wzgórzu po drugiej stronie potoku. Nagle cel wydał się oczywisty. Szybka wspinaczka, mała zadyszka i już siedzieliśmy, niemal jak na tronie z widokiem na XIV – wieczny zamek domniemanego Draculi;)
Dobranoc! Ciąg dalszy niebawem:)
Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!
Izabela Staśkiewicz
Bajka!Widoki,otoczenie,biwak na dziko…Pięknie tam. I moja Świtezianka w wianuszku z polnych kwiatków…Żyć nie umierać:)
Anonimowy
Bardzo fajny wyjazd kochana 🙂 Spanie na dziko na owczej łączce musiało być bardzo przyjemne! No i piękne zdjęcie z wiankiem na głowie 🙂 Buziaki, Agata