
Transylwania. Odwiedziny u Szeklerów
Trzeba przyznać, że farta mieliśmy z tym spaniem na dziko. Gdzie nie trafiliśmy, witały nas wymarzone okoliczności przyrody! Nawet gdy przeciwności losu próbowały zmącić nasz spokój, w ostatecznym rozrachunku okazywało się, że lepiej trafić nie mogliśmy;)
Wstaliśmy z widokiem, który sprawił, że opadły nam kopary. Góra przypominająca szczyty Pienin czy Dolomitów, otulona ciepłymi promieniami słońca, towarzyszyła nam przy śniadaniu i porannej toalecie – w pobliskim potoku. Nie mogliśmy oderwać od niej wzroku! Wreszcie, gdy namiot ociekł z porannej rosy, zebraliśmy się do drogi. I znów ruch na drodze sporadyczny, tak to już jest w tej Transylwanii, zwłaszcza poza głównymi szlakami. Po dłuższej chwili zatrzymali się starsi państwo i zabrali nas prosto do celu. Do Szeklerów.
Kim jest ów tajemniczy lud? No właśnie, tutaj nawet badacze zachodzą w głowę. Mówi się, że pochodzą od Wołochów, Turków, Hunów… Oni sami utożsamiają się z Węgrami. Jedna z wersji podaje, iż wywodzą się od madziarskich plemion, które żyły na tych ziemiach już w XII wieku. Po rozpadzie królestwa Habsburgów, Szeklerzy zaczęli identyfikować się z Węgrami.
Za sprawą Makłowicza (a jakże!) trafiliśmy do Rimetei (rumuńska nazwa) – Torocka (węgierska nazwa), sennej wioski u podnóża rozległej góry, w której przeważająca liczba mieszkańców to madziarscy Szeklerzy. Z entuzjazmem czytaliśmy węgierskie napisy (jak kava;)) i już mieliśmy wykorzystać wiedzę nabytą na przeszkoleniu w Budapeszcie, gdy całkiem odjęło nam mowę. No bo co jeśli, poczciwą Rumunkę przywitamy słowami „Jo reggelt” a ona zmrozi nas wzrokiem..? Później, zniechęceni niewypałem, życzliwej Szeklerce podziękujemy zwrotem „Multumesc”, po czym ona trzy razy splunie przez ramię? Jak wiadomo, Węgrzy i Rumunii nie pałają do siebie miłością… Nie podjęliśmy ryzyka i niczym dwa dyplomatyczne gamonie przeszliśmy na angielski…
No sami spójrzcie..
Źródełko przyciąga wszystkie swe mieszkanki. W jednym celu…
Także tutaj napotkaliśmy charakterystyczną zabudowę – długie węgierskie domy(niektóre przemienione na pensjonaty) ustawione prostopadle uliczki – każdej posesji strzeże brama. W jednym z nich znajduje się pensjonat Levente Tulita, w którym spał Makłowicz;)
Jak w górach 🙂
Centrum Rimetei. Na wielu domach wmurowano odlewy medalu „Europa Nostra”, zwanego konserwatorskim Noblem, który wioska otrzymała w 1999 roku.
Nie mieliśmy wystarczająco czasu, by wspiąć się na Świętą Skałę, zdecydowaliśmy się za to odwiedzić pobliski wąwóz;)
Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!