Top
  >  Polskie Zakątki   >  Weekend na Kaszubach
Mam ostatnio ogromny apetyt na Polskę. Wstyd przyznać, ale nigdy nie byłam na Helu, nie płynęłam tratwą po Dunajcu ani nie przekroczyłam granic województwa Lubelskiego. Nie znam Śląska, Błędnych Skał ani Gór Świętokrzyskich, w Krakowie spędziłam niecałe 3 dni (podczas wycieczki szkolnej w liceum) i nie trafiła się okazja, by odwiedzić Wieliczkę. Słabo…

Ostatnio, przy okazji odwiedzin naszej przyjaciółki z Węgier, odwiedziliśmy Kaszuby i Słowiński Park Narodowy (uwierzcie lub nie, marzyłam o nim od lat!). Mogliśmy w ten sposób upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – pokazać Annie atrakcję przyrodniczą (do tej pory zwiedzała jedynie  polskie miasta) a przy okazji samemu nadrobić zaległości. Pogoda dopisała – prawdziwe lato! Powiem szczerze, nie spodziewałam się takich cudów! Teraz, każdego dnia mam wydmy przed oczami;) Znów skarciłam się w myślach, że za rzadko podróżujemy po ojczyźnie, koniecznie musimy to zmienić i chyba wreszcie w tym roku nam się powiedzie – po głowie chodzi mi już kilka weekendowych pomysłów:) Cieszę się jak dziecko na najbliższy wyjazd!

Niby tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki a jechaliśmy 4 godziny. Do Smołdzińskiego Lasu dotarliśmy późnym wieczorem, zachód słońca podziwialiśmy w drodze. Nasze 25-letnie Polo spisało się na medal, jak na samochód z klasą przystało:) Zainstalowaliśmy się w domku kempingowym (gdzie woda z kranu dawała siarą i zgniłymi jajami;)) i przygotowaliśmy kolację – kanapki z pasztetem i ogórkiem przypadły Annie do gustu:) Nie omieszkaliśmy zapić ich czerwonym winkiem, po czym zmęczeni rozeszliśmy się po pokojach.

Camping Smołdziński Las i ruchome wydmy
Camping Classic – 2 doby w 4-osobowym domku to koszt 280zł
Polska pustynia nad Bałtykiem

 

Z rana delektowaliśmy się kempingowym życiem, popijając kawę „na werandzie” naszej hacjendy. Wspominaliśmy dzieciństwo, wakacje od szkoły, skakanie po drzewach, chowanie się po krzakach i beztroskę, która pewnie już nigdy nie wróci. Nie spieszyliśmy się, i tak musieliśmy zaczekać na kolegę Przemka, który miał do nas dołączyć w południe. Odebraliśmy go z przystanku autobusowego w Smołdzinie, zaopatrzyliśmy się w świeże pączki z marmoladą, które starszy jegomość sprzedawał przy drodze…żona robiła:) I niech ktoś jeszcze mi powie, że w Polsce nie działa streetfood! Działa i miewa się doskonale!, po czym ruszyliśmy w stronę czołpińskiej latarni morskiej.  Wyszła z tego ładna 6-kilometrowa pętla. Na rozgrzewkę;) Auto zostawiliśmy na płatnym parkingu (6 zł za dobę, niestety innej opcji nie było).
Rozmowy przy śniadaniu o życiu i młodości
Pączki, świeże pączki!
Plaża, dzika plaża
Bałtyk cały dla nas
Latarnia morska w Czołpinie

 

Następnie pojechaliśmy do Łeby na obiad, zrobiliśmy zaopatrzenie spożywcze w Biedronce (dawno takich tłumów nie widziałam, chyba wszyscy wczasowicze robili zakupy w tym samym momencie) i około 17:00 zaparkowaliśmy w pobliżu jeziora i kas biletowych do parku. Plan był jasny – wino o zachodzie słońca!:)
Słowiński Park Narodowy – cennik:
· Wstęp do parku 6 zł za osobę dorosłą
· Parking 18 zł za pierwsze 3 godziny (płatne z góry)
*przy czym parkingowy poinformował nas, że jeśli wrócimy po auto późno, kiedy nikogo już w kasach nie będzie, nie obciążą nas za nadprogramowe godziny, a jeśli wcześniej, zwrócą nam różnicę. Opłaciło nam się, gdyż do auta wróciliśmy po zmroku, czyli wydaliśmy 18zł za ponad 5 godzin).

Wybraliśmy oczywiście najdłuższą trasę, tak by dotrzeć do wydm największych i najciekawszych. Szliśmy spokojnym krokiem przez lasek, nie spodziewając się kompletnie tego, co zastaniemy na końcu. Co jakiś czas mijały nas meleksy, które wiozły z wydm rozleniwionych turystów. Można i tak, ale szkoda, kiedy las taki zachęcający! I jodem pachniało;) Z lewej strony, między drzewami, raz po raz migotało Jezioro Łebsko – to trzecie pod względem powierzchni największe jezioro w naszym kraju. Z prawej, nieco szerszy bór bażynowy przesłaniał nam widok na morze, które gdzieś tam w oddali szumiało. Wreszcie, po około godzinnym marszu zaczęły wyłaniać się pierwsze wydmy. Ale jakie! Miało się wrażenie, jakby chciały zakraść się i połknąć cichaczem kawałek lasu.

 Zaczyna się!
 Jezioro Łebsko
 Pustynia cichaczem zakrada się do lasu
To którędy idziemy?

W takich chwilach uśpione gdzieś tam wewnętrzne dziecko (i pomyśleć, że jeszcze rano rozmawialiśmy o czasach dawnych…) budzi się do życia. Można nazwać je polską pustynią lub po prostu wielką piaskownicą, ale nie można pozostać wobec nich obojętnym. Ruchome wydmy robią wrażenie! Zwłaszcza w świetle późno popołudniowego słońca, kiedy na miejscu okazuje się, że pomimo sezonu wakacyjnego (i w dodatku soboty), tłumów najzwyczajniej brak. W zasięgu wzroku jedynie garstka zakochanych w piachu wędrowców. Karawana? Do Timbuktu daleka droga – myślisz. Wiatr plącze Ci włosy, niemal czujesz łagodny ruch wydm pod gołymi stopami. I nagle uświadamiasz sobie, że to fatamorgana – wciąż jesteś w Polsce a na horyzoncie zamiast starożytnych piramid dostrzegasz błękitny pas Bałtyku… Dlaczego tak wiele ziarenek piasku musiało przesypać się przez palce, nim się tu znalazłeś? 

Polska pustynia
Na horyzoncie Bałtyk
Samotni na pustyni
W tle po lewej stonie Jezioro Łebsko
Czy tam są ludzie, czy to fatamorgana?
Przez rok wydmy przemieszczają się od 3 do 10 metrów
Tylko głowę Macieja widać
Beduinki
Nie mogliśmy się napatrzeć
Trzy pasy kolorów
Czasem dobrze się puścić z górki, by rozluźnić zszargane nerwy;)
Wiedzieliście, że od 1977r Słowiński Park Narodowy stanowi rezerwat biosfery UNESCO?
Węgiersko-polskie siostry;)
W którą stronę?
Winko w takich okolicznościach przyrody…
Ach, te nadbałtyckie wieczory – dla Anny było to czwarte spotkanie z naszym polskim morzem lecz pierwszy zachód słońca – uwierzcie, była zachwycona – ona Bałtyk ubóstwia!:)
Następnego dnia odwiedziliśmy skansen Wsi Słowińskiej w Klukach (jak dziś pamiętam wzmiankę o nim z mojego podręcznika do geografii;)). Niby to tylko muzeum pod chmurką, ale bardzo nam się spodobało! Charakterystyczne szachulcowe chaty z przełomu XIX i XX w należały do Słowińców – historycznej grupy etnograficznej, która z kolei była odłamem Kaszubów. Wewnątrz zabudowań wiejskich można podziwiać ekspozycję i wystrój pomieszczeń gospodarczych i mieszkalnych, dowiedzieć się jak upływało życie w tamtych czasach, poczytać oraz pooglądać zdjęcia z ważnych uroczystości od chrztu, przez komunię i ślub, aż po pogrzeb. Chaty wybudowano wzdłuż ulicy, można odwiedzić tu również karczmę, kupić pamiątki i pogłakać kozy. Świetna atrakcja dla rodzin z dziećmi (no i nas, starych byków;)). Sielskie otoczenie znów przywiodło wspomnienie wakacji z dzieciństwa – nawet pomimo faktu, że obie moje babcie mieszkają w miastach;) Biegało się jednak po Dolinie Siedmiu Młynów i łąkach szczecińskiego Osowa, oj biegało 😉
Podróż w czasie
Charakterystyczny wóz
Ależ tam było sielsko!
Sypialnia
Scenka rodzajowa z XIX/XXw- rodzina kaszubska podczas codziennych obowiązków
Jednak nikt z nas nie odnalazł się na wsi tak dobrze jak Przemek;)

Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Comments:

  • 7 sierpnia 2018

    Rany,po tym poście śmiało stwierdzam,że jesteś najprawdziwszą poetką!!! Ten liryczny tekst o wydmach-mistrzostwo…Zdjęcia ujmujące,wiadomo,jak zawsze.Piękna ta nasza Polska…A w Twoim wydaniu jeszcze piękniejsza!

    reply...
  • 9 sierpnia 2018

    Dzięki, miałam wenę 😉

    reply...

post a comment