Przez Hunedoarę do Timisoary. Żegnaj Transylwanio, żegnaj Rumunio! Och, jakże byłaś nam łaskawa…
Po odwiedzinach w Kopalni Soli wróciliśmy jeszcze na camping po rzeczy, po czym piechotką udaliśmy się w kierunku wjazdu na autostradę. Czekaliśmy nieco ponad 10 minut, po czym znów mknęliśmy osobówką w kierunku Alba Iulii, tym razem zgarnął nas, mieszkający
Transylwania. Burza nad wąwozem i poranek w kopalni soli
Trzy podwózki później znaleźliśmy się w bazie wypadowej wąwozu Cheile Turzi. Spodziewaliśmy się zastać tam camping, na którym mieliśmy zostawić rzeczy i pójść połazić po wąwozie. Camping był owszem, ale nieodpłatny, co wiązało się z czystą samowolką i brakiem prysznica.
Transylwania. Odwiedziny u Szeklerów
Trzeba przyznać, że farta mieliśmy z tym spaniem na dziko. Gdzie nie trafiliśmy, witały nas wymarzone okoliczności przyrody! Nawet gdy przeciwności losu próbowały zmącić nasz spokój, w ostatecznym rozrachunku okazywało się, że lepiej trafić nie mogliśmy;) I tak oto, gdy wieczór
Transylwania – przystanek w Alba Iulii
Na wylotówkę dojechaliśmy miejskim autobusem. Czekaliśmy w pełnym słońcu przy wjeździe na autostradę, łapiąc stopa i opaleniznę. Po niecałych 20 minutach zatrzymał się dostawczak, z którego wysiadł uśmiechnięty Rumun. Powiedział, że zabierze nas do samej Alba Iulii, ale musimy zatrzymać
Transylwania – autotopem do zamków Bran i Rasznow
Jeszcze wieczór wcześniej (w pociągu do Braszowa), postanowiliśmy przenocować w hostelu The Rolling Stone - noc zapowiadali deszczową, nie chcieliśmy zaczynać przygód od rozbijania się po ciemku, no i ta kusząca wizja porannego prysznica po 20 godzinach spędzonych w drodze